Do tej pory samo to, że koncerty odbywały się za granicą, w dodatku w większości w ciągu roku szkolnego, stanowiło już dużą przeszkodę. No i nikt z moich znajomych nie podziela mojego głębokiego uczucia do Pana Pennimana, a raczej nie było mowy, żebym pojechała zupełnie sama (zresztą nawet chyba nie bardzo bym chciała...). Ale teraz minęły już dwa lata (dokładnie - właśnie dziś jest rocznica mojej rejestracji na MFC! ) odkąd Mika zamieszkał w moim mózgu, i rzeczywiście, zaczyna mi coraz bardziej przeszkadzać to, że tyle mnie ominęło i że tak naprawdę nigdy jeszcze nie widziałam ani nie słyszałam M. na żywo... Więc teraz, kiedy już wiem, że possibilities are endless, a marzenia się spełniają, nawet te najbardziej absurdalne, muszę jakoś konkretniej się postarać i coś zorganizować! Tylko niech Mika wreszcie powie, gdzie będą te kameralne gigi, a nie tylko jakieś niespodzianki icecreamowe z Perezem organizuje, bo do Stanów póki co się nie wybieram!
O taaak! Fortune!